Anna Turek

Historie z podróży. Jak bez znajomości języka można się dogadać?

Grecja, Nei Pori, wschód słońca, Anna Giera autor zdjęcia, nie wyraża zgody na jego kopiowanie, udostępnianie i rozpowszechnianie
Kończy się luty. Na dworze szaro i ponuro. Przy takiej pogodzie dobrym pomysłem na poprawienie humoru jest planowanie kolejnych wakacji i wspominanie minionych.

W obiegowej opinii krąży mit, że aby dogadać się zagranicą, podróżować i zwiedzać konieczna jest znajomość języka obcego. Ja natomiast na podstawie doświadczeń własnych zgadzam się z Wojciechem Cejrowskim, że języki są niepotrzebne. Na spotkaniu w Katowicach opowiadał kiedyś, że z Indianami najlepiej jest rozmawiać po polsku, bo wtedy mamy najbardziej naturalną mowę ciała. Tu inna jego wypowiedź na ten temat KLIK

Pięć lat temu podczas obozu w Grecji z okazji panujących tam upałów (wtedy po ok.58 stopni Celsjusza) postanowiłam kupić sobie parasol plażowy. Nabyłam go rano, niestety popołudniu połamały się w nim druty. Nie miałam paragonu, ale postanowiłam iść go wymienić. 
Okazało się, że w sklepie zmieniły się ekspedientki i tej, która była rano i mogła mnie pamiętać już nie ma. Co gorsza, ta która była władała językiem greckim i francuskim, a ja w owym czasie tylko angielskim (szczątkowego niemieckiego nie liczę).
Wymiana parasola zajęła mi mniej niż 5 minut, bez znajomości języków i dowodu zakupu. Pani nie kwestionowała prawa do wymiany. Zapytała tylko czy jestem pewna, że to właśnie w tym sklepie kupiłam ponieważ w tej miejscowości mają jeszcze jeden oraz przeprosiła mnie, że identycznych już nie ma i muszę wybrać inny kolor. 
Czyli pełny sukces bez języka, jestem przekonana, że w Polsce znając język i mając paragon było by dużo trudniej załatwić podobną sprawę, bo sprzedawca udowadniałby, że usterka jest winą niewłaściwego użytkowania i nie obejmuje tego gwarancja, a przy braku paragonu w ogóle nie chcieliby rozmawiać.
Jeśli jednak już tak bardzo się upieramy to można się tych języków uczyć, ale aby z tej wiedzy skorzystać warto wiedzieć jaki język znać. Polakom ktoś nieustannie wmawia, że najbardziej przydatny jest angielski. Zupełnie nie wiem z czego to wynika, z doświadczeń podróży własnych wiem jednak, że bez względu na poziom zaawansowania szanse na dogadanie są marne.
Minęło kilka lat, zapisałam się na kurs francuskiego dla początkujących, w moim przypadku była to nauka od zera. Po 4 miesiącach (przerobione dwa semestry) poziom mojej wiedzy nie był specjalnie imponujący. Jednak podczas wycieczki dookoła Francji więcej mi to dało niż 12 lat nauki angielskiego.
Anna Giera autor zdjęcia, nie wyraża zgody na jego kopiowanie,
udostępnianie i rozpowszechnianie
Prowansja, jakieś zadupie przy autostradzie, upalny sierpniowy wieczór, hotel Bonsai (omijać szerokim łukiem, najgorsze hotele w jakich byłam). Przybywa grupa zmęczonych całodniowym zwiedzaniem turystów. Chwilę po zakwaterowaniu w nagrzanych i dusznych pokojach spostrzegają, że zainstalowane klimatyzatory nie działają i żadnym sposobem nie można ich uruchomić. 
Na pomysł przechadzki do recepcji oprócz mnie wpadł jeszcze jeden chłopak biegle mówiący po angielsku. On zaczął, tłumaczył pani w czym rzecz, jednak ona z każdym jego słowem miała coraz dziwniejszą minę. Ponieważ kompletnie nic nie rozumiała i nie wynikało to z żadnej francuskiej złośliwości i niechęci do angielskiego (że niby znają a udają, że nie) poddał i poszedł, ja zostałam. 
Przy pomocy 3 lub 4 słów po francusku i intensywnej gestykulacji, podniesionym głosem udało mi się wyjaśnić pani w czym rzecz, ona również załapała i stwierdziła że to normalne, że nam gorąco bo jesteśmy w Prowansji, a klimatyzacja nie działa i działać nie będzie bo to nieekonomiczne. Ponieważ jednak bardzo nie chciałam sobie pójść nagle okazało się, że istnieje rozwiązanie i Francuzka przyniosła mi z zaplecza wiatrak prosząc rano o zwrot.
Pozostałe 50 osób z naszej grupy widząc mnie wracającą z wentylatorem miało ochotę mnie zamordować. Pobiegli na recepcję, miła pani jednak spodziewając się szturmu zamknęła budynek biura i gdzieś przepadła. Gdyby jednak wspomniany wcześniej chłopak zamiast 30 słów po angielsku użył 3 po francusku prawdopodobnie dostałby wiatrak, ponieważ był tam pierwszy.
Jeśli nie znacie dowcipu z tytułu posta KLIK

Tagi:

2 Odpowiedzi do “Historie z podróży. Jak bez znajomości języka można się dogadać?”

  1. koko pisze:

    Masz rację, nie zawsze znajomość angielskiego rozwiązuje problemy za granicą. Byłam w szoku, kiedy w Rzymie, na głównej ulicy w żadnym sklepie nie mogłam dogadać się ze sprzedawcą po angielsku

  2. Soemi87 pisze:

    A ja się ostatnio zaparłam i zaczęłam uczyć się niemieckiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

*

*